.....Ja osobiście widząc w przekazach TV takich ludzi zatroskanych o rolników nazywam ich "pasożytami". ......

Wspólna Polityka Rolna (WPR) to najsilniej rozwinięty i najbardziej kosztowny sektor polityki gospodarczej w Unii Europejskiej. W celu rozważenia sensu istnienia tej biurokratycznej struktury,  pozwolę sobie na skopiowanie z sieci głównych założeń WPR.

Najważniejsze cele WPR:
1.Zwiększenie wydajności produkcji rolnej w drodze rozwoju postępu technicznego,
2.Zapewnienie racjonalnego rozwoju produkcji rolnej oraz pełnego wykorzystania czynników produkcji, zwłaszcza siły roboczej,
3.Zapewnienie odpowiedniego poziomu życia ludności rolniczej, przede wszystkim przez podniesienie indywidualnego dochodu osób zatrudnionych w rolnictwie,
4.Stabilizacja rynków rolnych,
5.Zapewnienie ciągłości dostaw żywności,
6.Zapewnienie odpowiednich cen dla konsumentów

Kapitalny zestaw szczytnych idei na miarę planu sześcioletniego PRL. Już zestawienie pkt 3 i 6 rodzi pewne podejrzenia dla średnio rozgarniętego w rachunkach, jak ja . Urzędnicy unijny zapewne posiadają zdolność rozmnażania pieniędzy poprzez sam kontakt z nimi. Im częściej i szybciej tasują plikiem banknotów,tym jego zawartość rośnie.Jakże bowiem można zapewnić jednoczesne podniesienie dochodow producentów rolnych, oraz "odpowiednich cen dla konsumentów"? Chyba ,że te ceny mają być "odpowiednio wysokie" aby zapewnić realizację pkt 3, ale o takie intencje nie podejrzewam twórców WPR. Tzn jakie są ich prawdziwe intencje, Bóg jeden raczy wiedzieć, jednak deklarują oni, że WPR zapewni wzrost dochodu rolników i utrzymanie niskich cen żywności. To tak jakby powiedzieć przeciętnemu Kowalskiemu daj mi 100 zł, ja z tej setki 60 zł dam rolnikowi,żebyś Ty mógł kupić o 80 zł taniej,  niż na wolnym rynku. Takie są faktyczne skutki realizowania WPR, na którą wspólnie po te symboliczne 20 zł, składają się zarówno producent jak i konsument. Innej możliwości nie ma, ponieważ tak zbiurokratyzowana instytucja musi kosztować krocie.

Kolejna perełka to pkt4. "stabilizacja rynków rolnych" . Jak rozumiem chodzi o stabilizację cen towarów rolnych, która w rzeczywistości nie istnieje. Chwała Bogu ,że nie istnieje, gdyż ta niestabilnośc cen jest jedyną receptą na zapewnienie konsumentom towarów przez nich oczekiwanych. Gdyby nie wzrosty cen towarów deficytowych byłyby one deficytowe zawsze.Ale jak ta "stabilizacja rynków rolnych" wg WPR wygląda w rzeczywistości wystarczy prześledzić fluktuację cen np. warzyw. W zeszłym roku ceny hurtowe większosci gatunków przekraczały 1zł/kg o cenach detalicznych nie wspomnę. Obecnie ceny ziemniaków, marchwi, cebuli , kapusty itd. na skutek sprzyjającej pogody w sezonie wegetacyjnym i wysokich plonów oscylują między 20-40 gr. Czyli działa tak czy inaczej wolny rynek, a nie żadna unioregulacja.Ktoś powie ,że akurat rynek owoców i warzyw nie jest specjalnie regulowany,że należy za wzór podać rynki zbóż, cukru , mleka. Ok. sam pamiętam rozpiętość cen pszenicy rzędu 150% pomiędzy sezonami (od 400 zł/t. do ponad 1000zł/t.). A ostatecznym dowodem na nieskuteczność tej "stabilizacji" jest to, co robią spekulanci na giełdach towarowych.I nie ma dla mnie większego znaczenia w tym przypadku, czy hossy na surowcach rolnych są spowodowane rzeczywistymi niedoborami produktów, czy też aktualną modą wśród tzw."inwestorów" , którzy już nie wiedzą w co pakować kolejna biliony zadrukowanych na zielono papierków. Tak czy inaczej ten pkt . WPR leży i kwiczy.

Nie mniej ciekawy jest pkt 2. "Zapewnienie racjonalnego rozwoju produkcji rolnej oraz pełnego wykorzystania czynników produkcji, zwłaszcza siły roboczej". Pamiętam spotkanie w gminie, z przedstawicielami ARiMR,  którzy chwalili się przeróżnymi osiągnięciami i zachęcali do korzystania z programów wsparcia gospodarstw rolnych. Jednym z takich programów miał być rozwój hodowli bydła i owiec na terenach województw południowych. Ja rozumiem, że turyści przyjeżdząjący na Podhale, Podbeskidzie, Bieszczady czy nawet na Jurę Krakowsko-Częstochowską chcieliby, wśród sielskich widoków pagórków i lasów , dostrzec krówkę pasącą się na lące, czy też stadko owiec, a w międzyczasie popróbować świeżego mleka bądź skosztować oscypka. Z tym akurat może być problem, gdyż dyrektywy UE zabraniają wprowadzać do obrotu niepasteryzowane mleko, a i na produkcję oscypka góral bez odpowiedniego przeszkolenia i certyfikatu nie moze sobie pozwolić.Ale jednak Unia sypnie groszem na rozwój hodowli na tych terenach być moze w trosce tylko i wyłącznie o to,żeby stoki nie zarastały zielskiem. dobre i to. Tylko jak to się ma do w/w załozenia "racjonalnego rozwoju produkcji rolnej"? Rolników na Mazowszu, Podlasiu, Pomorzu, Mazurach wyspecjalizowanych w produkcji mleczarskiej, którzy zainwestowali grube pieniądze na rozbudowę obór i zwiększenie pogławia, wydajności, którzy w końcu niejednokrotnie posiadają olbrzymie obszary naturalnych pastwisk, karze się za przekroczenie limitów produkcji, a pieniądze arbitralnie przerzuca na inne tereny, gdzie produkcja taka w sposób naturalny (choćby wskutek dużego rozdrobnienia gospodarstw) zanika?!?! gdzie tu sens, racjonalność ? Zapomnijmy o racjonalnosci decyzji urzędasów z Warszawy czy Brukseli.


 Kolejne punkty jak  ""zwiększenie wydajnosci produkcji rolnej", czy "zapewnienie ciągłości dostaw" pozwolą Państwo ,że już przemilczę, takie wyjęte żywcem z PRLowskiej propagandy hasła nie zasługują na komentarz.

Kończąc, chciałbym zwrócić uwagę na faktycznych beneficjentów WPR. To oczywiscie rzesze urzędników, w ministerstwach, agencjach rolnych. Ja osobiście widząc w przekazach TV takich ludzi zatroskanych o rolników nazywam ich "pasożytami". tak, to jest pasożytnictwo w najwyższym wydaniu. Na mojej liście pasożytów nr jeden jest P. Władysław Serafin, szef jakiejś organizacji związkowej, który wymógł nawet na polskim rządzie dofinansowanie tegoż związku, aby mógł on płacić składkę w europejskim związku pasożytów rolniczych COPA COGECA. Celem istnienia tej bandy pasożytów jest oczywiście szczytna idea: "by ludzie pracy pieniądze mieli (w kieszeniach swoich przedstawicieli)" Osobiscie na miejscu premiera rządu, zasadził bym P. Serafinowi solidnego copa choćby i w sam środek jego kodżeka.